12.08'08

Generalnie jest ok. Pierwszy dzień(11.8.2008) upłynął pod znakiem urządzania się i organizowania pobytu w Edynburgu. Także wczoraj graliśmy pierwszy raz i od razu przyszły m.in trzy osoby z prasy, co podobno jest rzeczą niespotykaną. ciekawi jestesmy recenzji.
Festiwal jest naprawde WIELKI. Ilośc teatrów na metr kwadratowy, zwłaszcza tych ulicznych, plenerowych - ogromna. Teraz jedziemy robić akcje promocyjną. Promocja w ogóle jest podstawą tego festiwalu, walka o widza i o swoja sztuke. Wrażenia niesamowite.
Pozdrawiam z cały czas mokrego Edynburga.

13.08'08

Ciagle pada. Marcin Bortkiewicz z aktorami przerobił przed południem fragmenty przedstawienia na sekwencje uliczne (w miejscu gdzie mamy noclegi - w zatoce Morza Północnego). Teraz nasi aktorzy w strugach deszczu na Royal Mile Street zachęcają publiczność do obejrzenia wieczornego spektaklu "Padamme, Padamme".
W naszej etiudzie odgrywanej na ulicy zamiast jezyka polskiego słychać bla,bla,bla. Szkoci śmieją się, bo ten język lepiej rozumieją.
Krzykliwy plakat do Padamme,Padamme wyróżnia się wśród wielu tysięcy innych. Konkurencja jest tu tak wielka, że w jednym miejscu aktorzy muszą kilkakrotnie w ciągu dnia zawieszać afisze. Młodzi rozdają ulotki, zapewniając przechodniów, że Sołżenicyn nie umarł...
Sir Richard Demarco, słynny producent teatralny, który reprezentuje nasze przedstawienie w Edynburgu dziś zapowiedział swoją obecność na wieczornym przedstawieniu. Będzie z nim cała świta szkockich vipów. Nie zapominajmy: to on odkrył Tadeusza Kantora, właśnie tutaj prawie 40 lat temu, na Międzynarodowym Festiwalu Fringe w Edynburgu.
Pozdrawiam, za 25 minut zaczynamy trzecie starcie!

14.08.'08

Dzisiaj deszcz zaprzyjaźnił sie z nami. NIE PADA!!! To bardzo dla nas wazne, bo nasze akcje uliczne wymagaja wielkiej ekspresji i czasu, dlatego dzisiaj wykorzystaliśmy to maskymalnie.
W szkockiej rzeczywistości odkrywamy klimat dowcipow o Szkotach, gdzie pogoda jest w kratkę, spódnice są w kratkę, ale za wszystko trzeba płacić, bez względu na pogodę i kolor kratki. Musieliśmy dzisiaj znaleźć sposób, jak przedstawić naszą ediudę uliczną nie stojac w jednym miejscu deptaka, za które trzeba zapłacić.
Aktorzy przechodząc kilkakrotnie główną ulicą Edynburga, odgrywali w bialych ubraniach fragment sceny buntu, angażując jednocześnie przechodniów w role pacjentów. Zainteresownie było ogromne. Mamy nadzieję, że przełoży się to na dzisiejsza frekwencję. Tutaj liczy się każdy orginalny pomysł. A obserwując reakcje przechodniów, wiemy że My wpadliśmy na taki.
Wczoraj na przedstawieniu gościliśmy pierwsza grupe Polaków pracujacych w Szkocji. Bardzo miło.

15.08.'08

Kolejny festiwalowy dzień. Niestety już 4. Pogoda zaprzyjaźniła się z nami chyba na stałe, bo dzisiaj po raz kolejny bez problemu mogliśmy promować spektakl na ulicy w ciągu dnia, a wieczorem, już pod dachem oczywiście, po raz kolejny zmierzyliśmy się ze zmęczeniem, szkocką publicznością i bardzo kameralną salą. Zmęczenie zostało okiełznane mocną kawą godzinę przed wyjściem na scenę. Szkocka publiczność chodząca nie tylko w kracie ale i w kratkę na przedstawienia(znowu kratka, ale ten wzór jest tu wszechobecny, więc jak się do niego nie odnieść) wyjątkowo dopisała i kameralna sala Demarco Roxy Art House wypełniła się po raz kolejny, a my po raz kolejny mieliśmy możliwość zagrania i wprowadzenia widzów w świat hermetyczny i zamknięty szpitala nie "na peryferiach" ale wciśniętego w sam środek komunistycznej Rosji. "Jak to dobrze, że w Szkocji nie ma takich szpitali" takie właśnie zdanie usłyszeliśmy od jednego widza wychodzącego z przedstawienia i to chyba oznacza, że stworzony klimat całkowicie przeniósł wszystkich dokładnie tam gdzie chcieliśmy, a my, mimo że po polsku, dotarliśmy do szkockiej publiczności.
Jutro kolejny festiwalowy dzień...

16.08.'08

Dzien podobny do dnia. Ponieważ gramy codziennie prawie o północy, wracamy do naszego szkockiego domu o 2-3 nad ranem. Jemy kolacjo-śniadanie. Potem wstajemy ok 9-10, promocja, obiad, promocja, spektakl. Wczesnym wierczorem staramy sie obejrzeć przedstawienia innych teatrow z całego świata. Dzielimy sie tak, żeby każdy obejrzał inny, potem wymieniamy się wrażeniami.
I coz... nasz czas we Fringe dobiega konca. Trudno opisać w kilku zdaniach mnogość wrażen i obserwacji. Skupimy sie wiec na dwóch dziedzinach: Teatr i Szkocja.
Fringe to święto teatru, choć TEATR ginie tutaj pod lawiną plakatow, ulotek, akcji promocyjnych do tego stopnia, że trudno oprzeć się wrażeniu, iż już nie chodzi tu o przeżycie Teatralnego Misterium, lecz o uczestnictwo w ulicznym show. Przycupnąwszy na chwilę na festiwalowej ulicy High Street patrzymy na piękny zamek na wzgórzu.
Flaga sw. Andrzeja, zjednoczonego Krolestwa powiewa, to kolejny widziany przez nas kraj, którego mieszkancy chcą widzieć własne symbole i własnie tutaj, na High Street w Edynburgu uznaliśmy, że gwiazdy nad Świetokrzyskimi Kapkazami i Bazą Zbożową w Kielcach są równie ważne, jak te cztery pod recenzją naszego spektaklu, a same Kapkazy i Baza Zbożowa miejscem gdzie powiesimy polska flagę
Czy warto wiec bylo tutaj przyjechać?
Odpowiemy słowami Edwarda Stachury: "Pewnie że warto, jeszcze jak warto"